środa, 29 maja 2013

Rozdział 3.

Rozdział 3.

Madeline


Jak wstałam była 12:30.Musiałam na prawdę zaszaleć, bo pamiętam tylko niektóre momenty i to jak przez mgłę. Światło wpadające przez okno zmusiło mnie do natychmiastowego zmrużenia oczu, co spowodowało, że poczułam straszny ból i odruchowo dotknęłam rozwalonej brwi. No tak Nadine - podsumowałam. Po chwili ubrałam się i postanowiłam zejść na śniadanie, a właściwie już obiad.
- Nareszcie wstałaś! O której wracasz do domu? Rozumiem sobota sobotą, ale nie znaczy to, że masz wracać do domu nad ranem- mówiła odwrócona do blatu kuchennego- Boże! Dziecko, co ci się stało? Lekarz musi to zobaczyć!-zaczęła panikować, widząc moją rozciętą brew.
-Sama zostawiłaś mi kartkę, że wrócisz późno, więc? Z resztą od kiedy ty się mną przejmujesz? Będę wracała do domu kiedy chcę i nikt nie będzie mnie oglądał, nic mi nie jest. Co ty tu w ogóle robisz? Ostatnio prawie cię tu nie ma.
- Mad! Nie mów tak do mnie. Jestem twoją matką i się o ciebie troszczę! A w domu bywam rzadko, bo pracuję, przecież wiesz - tłumaczyła się.
- Tak, praca, praca, praca.  Właśnie, dyrektor kazał ci się jutro o 18 do niego zgłosić.
-Madeline, coś ty znowu narobiła? - zaczęła krzyczeć.
-Obgadywała mnie to jej się należało, chociaż nie wiedziałam, że aż skręcę jej rękę- zaśmiałam sie  przypominając sobie czwartkową bujkę.
- Słucham? Tak przecież nie można. Masz jutro iść i przeprosić tą dziewczynę! Cholera nie wiem czy się wyrobię, bo na 17 mam spotkanie.-po chwili zastanowienia dodała- Masz szlaban! Przez cały tydzień nigdzie nie wychodzisz, tylko do szkoły i spowrotem.
- Chyba się przesłyszałam? Ty mi chcesz coś zakazać? Zapomnij!- krzyknęłam i szybkim krokiem kierując się do korytarza chwyciłam kurtkę i wybiegłam z domu. Trzaskając drzwiami słyszałam jak bezskutecznie woła moje imie. Miałam jej dość. Nic o mnie nie wie, to jeszcze prawi mi jakieś kazania. Ulice były prawie puste. Patrząc przed siebie, zaczęłam biec do niedalekiedo parku. Często tam przebywałam, gdy byłam młodsza, a szczególnie zaraz po rozstaniu rodziców. Być może siedząc tak i przyglądając się szczęśliwym rodziną.dołowałam się jeszcze bardzej jednak to tam mogłam o wszystkim rozmyślać. Przybiegałam do tego parku zawsze po kłutni z mamą jednak później zaczełam dorastać, zmeniłam znajomych, a co się z tym równało? Zmiana otoczenia. Usiadłam na jedną z wolnych ławek i podkuliłam nogi pod brodę. Zatapiając się we wspomnieniach przesiedziałam tam ponad 2 godziny. Nagle poczułam, że ktoś siada obok.
- Wszystko dobrze?-usłyszałam męski głos
- Tak.- odpowiedziałam.
- Widzę, że coś nie gra. Chcesz może coś dla odstresowania?- słysząc to automatycznie podniosłam głowę, a chłopak widząc moją reakcje wyciągnął z kieszeni woreczek z białym proszkiem.
- Z wielką chęcią bym wzięła, ale nie mam kasy przy sobie.
- Spokojnie, ten raz dam ci na piękne oczy. Kiedyś mi się odwdzięczysz.- podał mi prochy.
- Zgoda. Dzieki wielkie. Ale skąd wiedziałeś, że tego teraz potrzebuję- zapytałam lekko zdziwiona.
- Swój swojego zawsze rozpozna.-uśmiechnął się i odszedł.
- W sumie racja- odpowiedziałam już do siebie i wstając ruszyłam do domu. Otworzyłam drzwi i bez zbędnego zatrzymywania poszłam po schodach do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i przystąpiłam do 'odstresowania'. Nie wiedziałam dokładnie co jest zawartością torebki, ale proszku nie było dużo, więc wciągnęłam cały. Już po chwili byłam w swoim świecie. Bez problemów i zmartwień. towar musiał być z górnej pólki, bo trzmał na prawdę długo. Po tym jak powoli przestawał działać do mojego pokoju zaczął się ktoś dobijać. Wstałam ostrożnie, by nie stracić równowagi i wpuściłam rodzicielkę do pokoju.
- Mad masz gościa. Jkiś chłopak do ciebie przyszedł.A do naszej wcześniejszej rozmowy jeszcze wrócimy. Nie zekając aż skończy ruszyłam na dół. Zaciekawiło mnie kto to mógł być. otworzyłam drzwi i zanim zdążyłam skojarzyć kto przed nimi stoi usłyszałam:
- Maddie? Cześć! Pamiętasz mnie jeszcze?- zapytał
- Matt? Nie wierzę! Skad ty sie tu wziąłeś?- mówiąc to rzuciłam mu się na szyję. Było to mój stary przjaciel. Kiedyś mieszkał dwa domy od nas. Byliśmy w tym samym wieku, lecz jak skończył 10 lat musiał przeprowadzić się do Irlandii, bo jego tata dostał tam lepszą pracę. Od małego byliśmy najlepszymi przyjaciómi, ale od 8 lat nie widzieliśmy się, jedynie pisaliśmy sporadycznie.
- Przyjechałem na dwa tygodnie. Powiedzmy, że zrobiłem sobie wcześniejsze wakacje-oboje się zaśmialiśmy- Mógłym się u ciebie zatrzmać? Chciałem trochę powspominać stare śmieci.
- Pewnie, że tak! Cieszę się, że jesteś, brakowało mi ciebie.
- Dziekuję, ale nie musisz się najpierw mamy zapytać?
- Nic mi nie mów. Jestem pełnoletnia i mogę zapraszać kogo chcę.-spoważniałam.
- Maddie, znowu się pokłóciłyście?
- Długo by opowiadać.
- Doskonale! Zostanę tu jakiś czas, więc zdążysz mi opowiedzieć- odpowiedział dodając sztuczny uśmieszek- A co ci się tu stało?- zapytał dotykając mojej brwi.
- Aućć- pisnęłam- Tak jak powiedziałeś, mam jeszcze czas żeby ci odpowiedzieć- tym razem ja mu wystawiłam język.
- Nie odwracaj kota ogonem!- powiedział stanowczo.
- Dobra, dobra wchodź do domu a nie gadasz.- po czym zaprowadziłam go do pokoju gościnnego, zaraz obok mojego. Było już późno, a widziałam że Matt jest zmęczony po podróży, wiec wymieniliśmy tylko kilka zdań i udaliśmy się do łóżek.

Nadine

Wstałam o dziewiątej.Poszłam do łazienki,ubrałam się i uczesałam.Zeszłam na dół,by zjeść śniadanie.Taty już w domu nie było, ale Emily,moja ciocia, właśnie smażyła naleśniki.
- Cześć...ciociu. - Powiedziałam z uśmiechem siadając przy stole.
- Witaj, Nano. Głodna? - Zapytała dając mi talerz naleśników z czekoladą.
- A jak. Zawsze jestem głodna. - Brunetka parsknęła śmiechem.
- Pewnie masz to po mamie. - Rzekła. Jednocześnie mój wyraz twarzy zmienił się. - Tęsknisz za nią, prawda?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Odparłam. - Czasami myślę, czemu to mnie Bóg nie zabrał ze sobą. Mama jest dla mnie autorytetem. Kocham ją mocniej niż tatę. - Wypowiadając ostatnie zdanie,lekko się uśmiechnęłam. Zaczęłam jeść.
~*~
Szłam prosto do Starbucks'a.Weszłam do środka i usiadłam przy oknie.Zamówiłam cappucino.
- Nadie! - Krzyknął jakiś głos za mną.Odwróciłam się i zobaczyłam idącego w moją stronę Hazze.
- Co tam,Harry? - Zapytałam się.Chłopak usiadł naprzeciwko mnie.
- Spoko,a u ciebie?Bo widzę,że nawet dobrze  jak po tej wczorajszej bijatyce. - Powiedział.
- No dobrze. Czekaj, czekaj, była wczoraj jakaś bijatyka? - Spytałam zaciekawiona.
- Pobiłaś się z Madelaine. Ona ci rozwaliła nos, a ty jej brew i wargę. - Odpowiedział.
- To wspaniale. Należało się suce. - Odparłam z chytrym uśmiechem. Harry się już nie odezwał. Siedzieliśmy w ciszy przez dziesięć minut.P otem postanowiliśmy zrobić sobie maraton filmów, ale najpierw poszliśmy na zakupy, gdzie Styles kupił mi zieloną sukienkę.To był dla mnie wielki szok. Przecież ja nigdy nie noszę sukienek. Potem musieliśmy zakupić jedzenie.Wróciliśmy o dwudziestej. Wtedy włączyliśmy film i zaczęliśmy go oglądać. Zapowiadał sie bardzo miły wieczór.
____________________________________
Cześć.Niektóre komentarze obrażają bohaterkę Nano. Może ona taka jest,ale w tym rozdziale dowiedzieliście się czegoś. Mad też nie jest bez winy.Po lewej stronie jest ankieta. Zagłosujcie proszę.

http://larry-is-really.blogspot.com/ - Jest dopiero prolog,ale potrzebuje opinii,czy dalej pisać.Jest o Larrym,jeśli ci się spodobał to zaobserwuj :) ~ Dame Peazer ;3

5 komentarzy:

  1. Świetny pomysł, już mi się podoba a dopiero się zaczął xX
    Świetny rozdział ; )
    Nie czytam opowiadań typu romance, ale to już mi się bardzo podoba . ; *
    Oby tak dalej ; D
    Nie mogę się doczekać już następnego rozdziału ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział!
    Lubię to! xd
    czekam na nn! :)
    i zaraz zajrzę na prolog. ;>
    Wenki! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe , ciekawe ;)
    Widzę jednak kilka błędów ort. jak i stylis. ale jak dla większości osób - to nie ma znaczenia ;)) ważne są słowa i sens ^^ .

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm... ja nie wiem którą lubię bardziej, obydwie nie są święte i podoba mi się to :D

    OdpowiedzUsuń