wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 4.

Nano


Zeszłam na dół na śniadanie.Ciocia siedziała i konsumowała naleśniki.Westchnęłam i także sobie wzięłam parę i nalałam mleka do szklanki.Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść.Po skończonym posiłku umyła naczynia,a ja poszłam do sklepu.Nie chciało mi się iść,ale ciotka mnie do tego zmusiła.Gdy chciałam już przejść na drugą stronę,jakiś kretyn nie zatrzymał się i gwałtownie wjechał w śmietnik.Wysiadł z auta i podbiegł do mnie.
- Jesteś psychiczna?Odkupisz mi ten samochód!Albo wiesz ,co?Zadzwonię na policję.  – Darł się jak powalony.Chyba sam ma coś z główką.Niestety zadzwonił.Po dwudziestu minutach, przyjechała policja i mnie zgarnęła na komisariat.
- A więc co się stało? – Spytał mnie i tego bruneta jeden z policjantów.
- On chciał mnie potrącić,a było zielone światło. – Odpowiedziałam panu uśmiechając się.
- Nie prawda!Było czerwone światło.I weszłaś mi na drogę,więc nie mogłem jak się zatrzymać.I przez ciebie mam porysowane auto. – Oburzył się brązowowłosy.Nagle do sali wszedł Scooter Braun.Byłam zszokowana tym.
- Co się stało? - Zapytał się jego. - I ściągnij te okulary. - Powiedział.
- Porysowała moje auto! – Krzyknął Justin,po tym jak ściągnął okulary.Byłam zdezorientowana,bo to mój idol. - I jeszcze się tego wypiera.
- Spokojnie.Na razie chcę wiedzieć jak masz na imię? - Rzekł Braun.
- Nadine. - Odpowiedziałam trochę zdenerwowana. - Dla przyjaciół Nano czy Nadie.
- Dobrze,a więc Nadie.Będziesz gotowała dla Justina przez miesiąc. - Odparł surowo Scooter.Parsknęłam śmiechem.Ja i gotowanie?To będzie dopiero mieszanka wybuchowa.
- Zachowuj się.Jutro od samego rana zaczynasz.Popiszesz się swoim talentem kulinarnym. - Powiedział drwiąco Bieber.
- Zamknij mordę. - Warknęłam. - Pójdź się samo gwałcić,bo za pewne nie masz z kim tego robić. - Perfidnie powiedziałam mu to.Na jego twarzy malowało się zaskoczenie.Czyżbym go zdziwiła?
- Mogę iść? - Zapytałam się znudzona. - Bardzo proszę.
- Dobrze.Idź już,bo zaraz zrobisz nam tu wojnę. - Zaśmiał się policjant.Wyszłam z budynku i udałam się prosto do parku.

Mad

   Wczoraj nie położyłam się nie tak późno, ale fakt, że niedługo mam być w szkole trzymał mnie nadal w łóżku. Po jakimś czasie jednak zwlokłam się z łóżka. Zeszłam na dół zjeść śniadanie. Schodząc po schodach zobaczyłam męskie buty w korytarzu i w tym momencie przypomniałam sobie o Macie. Dziwiłam się, że przyjechał tak nagle i to w trakcie roku szkolnego. Co prawda był już czerwiec, ale on raczej nigdy nie opuszczał szkoły.
   Zjadłam śniadanie i nie chcąc obudzić mojego gościa napisałam mu karteczkę, że wrócę około 14 po czym wyszłam z domu.
   Szkoła. Kolejne znienawidzone przeze mnie miejsce, ostatnio jakoś rzadko tam bywałam, ale dziś postanowiłam pójść, żeby Matt się nie czepiał. Lekcje kończyły się o 14.20, ale nie poszłam na ostatnią lekcję, więc wyszłam już o 13.30.
    Po kilkunastu minutach byłam z powrotem w domu. Co prawda dostałam propozycję wyjścia do klubu, jednak w domu czekał na mnie gość.
- Wróciłam!- krzyknęłam zatrzaskując drzwi.Towarzyszyło mi dziwne uczucie, ponieważ bardzo dawno tego nie robiłam. Mama cały dzień była w pracy, a ja wracając do domu nie miałam do kogo się odezwać.
- Dobrze, chodź do kuchni, zrobiłem obiad.- usłyszałam w odpowiedzi. Nawet się tym nie zdziwiłam, bo Matt zawsze lubił gotować. Wchodząc do kuchni, aż otworzyłam szeroko usta. Na stole stały dwa talerze pełne pysznie wyglądającego spaghetti z białym sosem. Zapach był równie niesamowity.
- Zawsze lubiłeś gotować, ale nie przypuszczałabym, że robisz to aż tak dobrze. Jeżeli to smakuje tak jak wygląda, to ja już poproszę dokładkę!- zaśmiałam się siadając do stołu. - Mmm to jest pyszne! Gdzie nauczyłeś się takie robić?- powiedziałam po pierwszym kęsie.
- To nie takie trudne, w internecie jest pełno przepisów. Cieszę się, że ci smakuje.
- Jak takie obiadki będę miała codziennie to możesz zostać nawet dłużej niż 2 tygodnie- zaśmialiśmy się obydwoje.
Po zjedzeniu Matt poszedł troche odpocząć, a ja wzięłam się za zmywanie. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi- Otworzę!- krzyknęłam w powietrze i poszłam do korytarza.
- Cześć kochanie! Stęskniłaś się?- widząc osobę która to mówi trochę się przestraszyłam. Był kompletnie pijany.
- Niall? Skąd wiesz gdzie ja mieszkam?- mówiłam wypychając go lekko przed dom i przymknęłam drzwi.
- Następnym razem uważaj, jak będziesz wracała w nocy do domu. - no tak, idiota musiał mnie śledzić po imprezie. Z każdą chwilą coraz bardziej żałowałam, że tam poszłam.
- Słucham? Z resztą nieważne, co ty tu robisz? Jesteś pijany!
- Przyszedłem do ciebie!- mówiąc to próbował sie do mnie przytulić, a ja zdezorientowana zaczęłam sie odsuwać. Nadaj jednak nie dawał za wygrają, więc zaczęliśmy się szarpać. W tej chwili drzwi za mna się otworzyły.
- Mad? Wszystko w porządku?- zapytał zdziwiony Matt, a Niall nagle mnie puścił. - Kto to jest? Nic ci nie zrobił?
- Nic mi się nie stało.- powiedziałam zbliżając się do niego.
- Kto to? Nie zbliżaj sie do niej! Jest już zajęta!- zaczął wrzeszczeć Niall, próbując pchnąć mojego obrońcę.
- Niall, uspokój się i spadaj stąd! To mój przyjaciel, a z resztą po co ja ci się tłumacze. Po prostu daj mi spokój.
- Co tu jeszcze robisz? Głuchy jesteś? Kazała ci się wynosić!- wtrącił się zdenerwowany Matt.
- Taa, ale pamiętaj jeszcze tu wrócę- odgroził się i wrócił chwiejnym krokiem.
- Maddie, wszystko okej? Kto to właściwie był? Nic ci nie zrobił?- Z wyczuwalną troską w głosie zapytał mnie przyjaciel.
- Nic się nie stało wszystko dobrze. Na prawdę nie przejmuj się nim. Dziękuję- Powiedziałam zmieszana i lekko przerażona po czym poszłam do pokoju. Byłam cała roztrzęsiona. Zawsze starałam się być twarda i raczej niczego się nie bałam, ale jak zaczął mnie obmacywać byłam po prostu bezradna. Siedząc bezczynnie na łóżku spojrzałam na szafkę nocną. W środku znajdowała się moja "tajna broń". Żyletka.  Niepewnie po nią sięgnęła, ponieważ obiecałam Dan, że więcej tego nie zrobię. Przez chwilę się wahałam, ale jednak uległam.
Pierwsze cięcie. Pierwsze czerwone krople. Po chwili ulgi wzięłam się za kolejne. Było to dla mnie ukojeniem. W tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi, przestraszona chwyciłam bluzę, ubrałam ją, a dla pewności schowałam rękę pod poduszkę i niepewnie powiedziałam : Proszę.
- Hej. Wszystko dobrze? Często cię tak nachodzi? Jak chcesz to się z nim rozprawię.- mówił Matt delikatnie siadając na brzegu łóżka.
- Heeej,nie to pierwszy raz i mam nadzieję, że ostatni. Nie musisz nic robić.
- Masz jakieś kłopoty? Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko.- Lekko się uśmiechnął.
- Wszystko w  porządku. Dziękuję za wszystko. Na pewno jak coś będzie nie tak to ci powiem- chciałam go przytulić, ale w ostatniej chwili przypomniałam sobie co mam na ręce, więc tylko puściłam mu oko. Już po chwili byłam z powrotem sama. Spojrzałam na rany. Krew  spływająca z nich wcale mnie nie obrzydzała. Wręcz przeciwnie, była jak coś normalnego. Zrobiłam się bardzo słaba i zmęczona. Postanowiłam bez mycia przebrać się w piżamę i położyć. Po kilku minutach byłam już w krainie snów.

__________________________
Przepraszam za to opóźnienie,ale miałam brak weny.Myślę,że rozdział się podoba :)
Zapraszam także na moje forum: http://www.we-are-stars.pun.pl/forums.php - musisz być tam swoim idolem czy jakąś swoją postacią xx
Zauważyłam,że dużo osób nie lubi Nadine.Napiszcie w komentrzu za co :) a ci co ją lubią też za co ;]] Dame Peazer xxx

2 komentarze:

  1. Hej, zapraszam do siebie na Prolog, dopiero zaczynam więc przyda mi się czyjaś opinia (; http://quite-true.blogspot.com/2013/09/prolog.html PRZEPRASZAM ZA SPAM ! - Dizzy x

    OdpowiedzUsuń
  2. Żyletka bardzo mi się podoba :D rozdział super :)

    OdpowiedzUsuń